- Historia
- Artykuł Jurka Kosytorza - Geneza Nazwy
- Caritas w Zborowskiem
- Cholera w Zborowskiem
- Dzieje braci Świtałów
- Hufiec Pracy w Zborowskiem
- Kronika
- Media w Zborowskiem
- Muzeum Pawła Kosytorz
- Niedźwiedzie
- Niedźwiedzie 2019
- Niedźwiedzie 2020
- Sala w Zborowskiem
- Tłumaczenie Kroniki
- Wspomnienia Krystyny Wertel
- Życiorys Julie Drinda
Muzeum Pawła Kosytorz
Opublikowano: wtorek, 1 sierpnia 2023 10:00Tytuł może trochę błędny, bo na zdjęciu widać dwie osoby, czyli Pawła i jego syna Damiana.
Pomysł zapewne Pawła, ale zaangażowanie przy stworzeniu „Muzeum Rolniczych Maszyn Konnych” widać u obojga.
Jakiś miesiąc wcześniej spotkaliśmy się i dowiedziałem się o ich zainteresowaniach.
Paweł zaproponował, by zrobić kilka zdjęć i umieścić na mojej stronie, na co przystałem ochoczo.
Umówiliśmy się na sobotę 3 czerwca. Poprosiłem Emilię Onysek, by pojechała ze mną.
Mieliśmy tego dnia już wcześniej zaplanowaną sesję fotograficzną w Zborowskiem, więc dobrze się złożyło, bo nie trzeba było nic specjalnie przygotowywać.
Bardzo ucieszyła mnie ta inicjatywa, a mile byliśmy zaskoczeni, jak zobaczyliśmy kolekcję, którą do tej pory udało się zgromadzić.
Wszystkie maszyny i narzędzia ułożone na zapleczu podwórka, na starych, już zużytych taśmach z taśmociągu żwirowni, by nie zarastały trawą i zielem.
Do wszystkiego fajny dostęp, więc da się oglądnąć każdy egzemplarz oddzielnie. Na potrzeby zdjęć, za pomocą nowoczesnego sprzętu Paweł z Damianem, powyciągali wszystko i z Emilią wzięliśmy się do pracy.
Powstały niejako dwie sesje zdjęciowe i pomimo iż się powtarzają, postanowiłem zaprezentować obydwie z racji innych ujęć i możliwości zobaczenia większej ilości szczegółów. Zapraszam do oglądania.
Zdjęcia Emilii:
Uwadze Emilii nie umknął oczywiście piękny łan zboża za płotem i ogromny dąb na podwórku naszych gospodarzy.
Na zdjęciach widać też kilka innych maszyn rolniczych zebranych przy okazji robienia tej kolekcji.
Moje zdjęcia:
Bardzo serdecznie chciałbym podziękować Pawłowi, Damianowi i Emilii za pomoc. Uważam tę inicjatywę za bardzo ciekawą, interesującą i liczę na dalszy jej rozwój. Myślę, że spotkamy się jeszcze nie raz, chociażby po to, by np. szczegółowo opisać i co chyba będzie trochę trudne nazwać te maszyny. Zarówno ja, jak i Paweł pamiętamy je jeszcze w pracy na polu, ale nad ich nazwami musieliśmy się chwilami trochę zastanowić. Wynika to m.in. z nazewnictwa oryginalnego, Niemieckiego (często u nas używanego) i lokalnego wynikającego z racji posługiwania się w naszych okolicach dialektem gliwicko-lublinieckim gwary śląskiej.