ZBOROWSKIE

Dzieje braci Świtałów

Opublikowano: środa, 18 lutego 2015 11:59

Wstęp

Dobrze się stało, że Pan Witold Segeth zdecydował się na opisanie historii braci Switałów i na jej publikację. Osoby autora nie trzeba chyba przedstawiać. Korzystając z okazji chciałabym wyrazić głęboką wdzięczność za utworzenie i prowadzenie strony o Zborowskiem, skąd wywodzi się również i moja rodzina. Z niecierpliwością czekam zawsze na nowe materiały i artykuły. Chętnie też wracam do starych. I ciągle od nowa podziwiam pasję Pana Witolda, który nie szczędzi trudu, czasu i uporu, by odtworzyć pełny obraz rzeczywistości dawnego, ale też i współczesnego Zborowskiego.

Artykuł o braciach poruszył mnie szczególnie; przedstawione w nim sprawy znajdują się w kręgu bliskich mi i bardzo osobistych doświadczeń. To ważna publikacja. Opinie o Śląsku i Ślązakach bywają często krzywdzące. I to pewnie z różnych powodów, moim zdaniem jednak przede wszystkim ze zwykłej niewiedzy i niezrozumienia historii. Przedstawiana praca rzuca światło na specyfikę wsi przygranicznej jaką było Zborowskie. O głębokim podziale mieszkańców może świadczyć wynik plebiscytu przeprowadzonego w Zborowskiem 20.03.1921 r. : 328 głosów zostało oddanych na Niemcy, a 315 na Polskę.

Gorąco zachęcam do uważnego zapoznania się z zamieszczonym poniżej artykułem. Myślę, że niektórzy z czytelników dostrzegą w opisanych wydarzeniach podobne fakty w dziejach własnych rodzin. Nieocenioną zaletą całego materiału jest niezwykle bogata dokumentacja i chwała autorowi, że zdecydował się przedstawić ją czytelnikom strony.

I na koniec jeszcze jedno. Sprawy poruszone w omawianej publikacji proste nie są. Można o nich dyskutować, można uzupełniać wiedzę o tamtych czasach, można dzielić się własnymi doświadczeniami, z pewnością jednak należy wstrzymać się od wydawania sądu o tamtych ludziach i wypadkach, bo jak mi się wydaje, do tego prawa nie mamy.

Krystyna Wertel

Dzieje braci Świtałów

Paul Schwitalla (Paweł Świtała) ur. 13.01.1899 Zborowskie

Ten artykuł to historia dwóch braci, urodzonych w Zborowskiem.

Zawiłości życia prywatnego i rodzinnego, związane z wydarzeniami historycznymi i faktem, że nasza wioska prawie zawsze była miejscowością przygraniczną, nie były u nas odosobnionym przypadkiem.

Granicę wyznaczała rzeka Liswarta. Przygotowując materiały zacząłem od przeglądania map cofając się w odległe czasy.

Peter Schwitalla (Piotr Świtała) ur. 16.10.1912 Zborowskie

Poniżej przedstawiam mapy, które znalazłem, a które dość jednoznacznie pokazują położenie naszej wioski przy granicy. Można by zadać pytanie: jakiej granicy? Odpowiedź może być różna. Jest to granica księstw, państw, rozbiorowa polski, plebiscytowa itd., ale zawsze granica, którą na dłuższym lub krótszym odcinku wyznaczała w naszych okolicach rzeka Liswarta. Podczas przeglądania tych map proszę zwrócić uwagę na nazewnictwo miast i miejscowości. Na niektórych, w szczególności tych najstarszych nie ma zaznaczonego Zborowskiego, ale jeśli jest Lubliniec i Olesno (Rosenberg), nietrudno będzie zlokalizować nasze położenie no i oczywiście granicę.

Mapa z 1561 roku

.

Mapa z 1610 roku

.

Mapa z 1641 roku

.

Mapa z 1712 roku

.

Mapa z 1746 roku

.

Mapa z 1792 roku

.

Mapa z 1818 roku

.

Mapa z 1893 roku

.

Mapa z 1914 roku

.

Mapa z 1921 roku

.

Mapa z 1933 roku

.

Mapa z 1938 roku

.

Trudne, dramatyczne i jakże odmienne dzieje dwóch braci przedstawię na tle tych wydarzeń historycznych, które decydująco wpłynęły na koleje ich życia.

Paweł, Paul Schwitalla urodził się 13-01-1899 roku. W latach 1905-1913 uczęszczał do Niemieckiej Szkoły Podstawowej w Zborowskiem. W 1916 roku podjął naukę w Niemieckiej Szkole Budowlanej w Katowicach. Praktykę odbył w firmie Wagner w Szopienicach. Po jej ukończeniu w 1919 roku zdał egzamin czeladniczy (Sierpień 1919 - I Powstanie Śląskie). Powrócił w rodzinne strony i jak pisze w życiorysie, podjął pracę jako budowlaniec w powiecie oleskim. W międzyczasie trwa II Powstanie Śląskie. Już jako 20-letni młodzieniec opowiadał się za Polską i nie był to bynajmniej jakiś odosobniony przypadek. Jeszcze dziś najstarsi mieszkańcy pamietają, które rodziny były za Polską, a które za Niemcami.

Było też wiele podziałów w samych rodzinach, tak jak i w przypadku, który tu opisuję. W jaki sposób Paweł angażował się w I i II powstaniu, tego niestety dokładnie nie wiem, ale w III-cim brał czynny udział. Najbardziej dramatyczny moment przeżył podczas jednej z bitew pod Górą Św. Anny.

Opowiadał, a później w rodzinie często to wspominano, jak to przed bitwą polscy powstańcy i między nimi on również napili się wina prawdopodobnie celowo zostawionego przez Niemców. Pod koniec przegranej bitwy, która rozpoczęła się rankiem, po wieczornym ucztowaniu z winem, na dużym kacu, niemal w ostatniej chwili uciekł, przeprawiając się wpław przez rzekę i chowając się w pobliskim lesie. Po tych przeżyciach wrócił po kilku dniach do domu.

Po zakończeniu powstania władze powiatu oleskiego zaczynają go gnębić, w wyniku czego znowu jedzie do Katowic (już polskich - po plebiscycie 20 marca 1921 r.) i ponownie podejmuje pracę w firmie Wagner. W 1923 ożenił się, a w 1925 r. urodziła mu się córka Helena. W 1926 roku ukończył Wieczorowy Kurs Mistrzów Budowlanych i podjął pracę w Kopalni Wieczorek. W 1937 roku ukończył dwuletnią polską szkołę mistrzów budowlanych w Technicznych Zakładach Naukowych w Katowicach.

Dla lepszego zobrazowania sytuacji pozwolę sobie dodać tu krótki opis III Powstania Śląskiego za Polską stroną Wikipedii.

Trzecie Powstanie Śląskie

Walki w powiecie lublinieckim

W powiecie lublinieckim powstanie już 3 maja i miało charakter żywiołowy. Działania prowadzili tu miejscowi powstańcy zgrupowani w grupie taktycznej "Linke" składającej się około 1500 powstańców, którzy w kilku grupach otoczyli Lubliniec, do którego zbiegli okoliczni Niemcy. Wobec bezcelowości oporu, władze niemieckie oddały miasto wkrótce w ręce powstańców. Wkrótce opanowano Łagiewniki Małe, zdobyto bronione Pludry i zaatakowano Dobrodzień, broniony przez około 600 żołnierzy Reichswehry i Selstschutzu. Powstańcy zdobyli miasto po kilku szturmach w dniu 6 maja, tracąc przy tym 6 zabitych.

Walki w powiecie oleskim i kluczborskim

Do Olesna wiadomość o wybuchu powstania dotarła dopiero 3 maja i działania zbrojne miały charakter spontaniczny i na początku były mało zorganizowane. W dniu 5 i 6 maja powstańcy z terenu powiatu oleskiego zajęli Olesno, Łowoszów, Wojciechów i Stare Olesno, a następnie wkroczyli do Puszczy Szumiradzkiej przecinając ważną linię kolejową. Dalsze działania prowadzono w kierunku Kluczborka, Nowego Dworu, Chocianowic i Radonic. W powiecie kluczborskim miejscowe oddziały powstańcze nie odniosły większych sukcesów, poza przejściowym zajęciem 7 maja węzła kolejowego w pobliżu Kluczborka.

Bitwa w rejonie Góry św. Anny

W trakcie powstania największa bitwa odbyła się w dniach 21-26 maja w rejonie Góry Świętej Anny. Rozpoczęła się ona w dniu 21 maja szturmem i zajęciem tego strategicznego wzgórza przez bataliony Freikorpsu "Oberland" z Bawarii. Następnie Niemcy przystąpili do dalszego ataku na powstańczy 8 pułk Rataja. W związku z silnym naporem Niemców, ciężar walk obronnych od 8 pułku Rataja, przejął powstańczy 1 pułk katowicki Fojkisa oraz bataliony strzelecko-toszeckie "Bogdana". Najcięższe walki toczyły się w rejonie Lichyni, Leśnicy, Klucza, Zalesia, Januszkowic, Krasowej i Łąk Kozielskich. W ramach niemieckich oddziałów SelbstschutzOberschlesiens (Samoobrony Górnego Śląska), w walkach tych wzięła udział kompania dolnośląskich ochotników z okolic Wałbrzycha, dowodzona przez syna księcia pszczyńskiego Jana Henryka XV – Hansa Heinricha XVII hrabiego Hochberga.

Piotr, Peter Schwitalla urodził się 16-10-1912 roku. Szkołę Podstawową, też niemiecką – tak jak starszy brat Paul - ukończył w Zborowskiem w 1927 roku.

Po ukończeniu podstawówki zapewne pracował w domu pomagając rodzicom w prowadzeniu niewielkiego gospodarstwa rolnego.

Od 1929 r. rozpoczął dorywczą pracę w lesie, w Leśnictwie Patoka jako pracownik przeszkolony i po egzaminach, co wynika z jego książki pracy (Arbeitsbuch).

Z tego okresu zachowały sie w rodzinie ładne zdjęcia.

Ten w pierwszym rzędzie w kapeluszu to Peter Schwitalla

Jeszcze jedną ciekawą rodzinną pamiątką jest Pamiątka I Komunii najmłodszego brata Stefana, podpisana przez ówczesnego proboszcza naszej parafii ks. Alfonsa Schiwonia. Dla mnie ciekawym jest to, że wypisano ją po polsku.

W tym miejscu można by sie pokusić o kilka zdań na temat języka używanego w Zborowskiem. Z racji tego, że Zborowskie było od zawsze miejscowościa nadgraniczną, znajomość dwóch języków w różnym stopniu zaawansowania nie jest niczym nowym i dziwnym, ale taki dokument jak na zdjęciu obok trochę mnie ciekawi. Zborowskie, język urzędowy - niemiecki, język wykładowczy w szkole - niemiecki, administracyjnie Zborowskie podlega pod Dobrodzień (Kreis Guttentag) , kościelnie, pod diecezję opolską. Pozostaje więc pytanie w jakim języku nauczano religii, bo jeśli po niemiecku, to dlaczego ta pamiątka jest po polsku!?. Wypisanie takiego dokumentu-pamiątki kilka lat później groziłoby poważnymi konsekwencjami. Po 1935 roku sprawy językowe i nie tylko, były bardzo jednoznacznie określone. Nawet nazwa naszej wioski została zmieniona 11.01.1936 na Ostenwalde (Wschodni Las).

Wracając do Piotra i jego „Arbeitsbuchu” widzimy, że pracował w różnych firmach. I tak w latach 1935 - 39 pracował w Cegielni Patoka, w Bytomiu na kopalni (obecnie kopalnia Szombierki), był też bezrobotny i zameldował się w Kluczborku w Urzędzie Pracy. Pracował też w Betoniarni w Kędzierzynie.

W roku 1938 Piotr ożenił sie z Klarą Hampel.

W ten sposób dotarłem do roku 1939-go, odkąd to dramatycznie i zdecydowanie odmiennie potoczą się dalsze losy dwóch braci z niemieckiej rodziny ze Zborowskiego.

Paweł - W związku z udziałem w powstaniach i zaangażowaniu w polskość na Śląsku, znalazł się na sporządzonej przez władze niemieckie czarnej liście osób przewidzianych do zatrzymania zaraz po pierwszym września 1939. Po wybuchu wojny ukrywał się w Sosnowcu i Mysłowicach. Za pomocą przypadkowo spotkanej sąsiadki próbował nawiązać kontakt z rodziną, ale ponieważ osoba ta nie przekazała informacji, Paul został w dniu 9.09.1939 r. aresztowany. Najpierw był w więzieniu w Katowicach, a następnie został przewieziony do Rawicza. Dnia 15 października 1939 roku został osadzony w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. Przeżył obóz i został z niego zwolniony po wyzwoleniu przez armię amerykańską 23 kwietnia 1945 roku. Był więźniem politycznym, co znaczało status podobny do statusu Żydów, a więc grupy najgorzej traktowanej. Tam przeżył 5 lat i 5 miesięcy. Razem z nim do obozu Buchenwaldzie przewieziono 3200 osób zaaresztowanych na Górnym Sląsku we wrześniu 1939 roku. Z tej grupy przeżyło tylko 15-u więźniów. Wykażę to w dalszej części artykułu. Po wojnie Paweł podczas spotkań w rodzinie opowiadał, że uratowała go m.in. praca w magazynie, gdzie przechowywano olej. Podkradał go i spożywał w niewielkich ilościach, co pozwoliło zwiększyć rację żywnościową i przeżyć. Opowiadał też o koszmarnie długich wymarszach, jakie mieli w obozie. Gdy dowiadywali się o wymarszu, pozbywali się dosłownie wszystkiego, co można było, wyrzucali nawet chusteczki z kieszeni, by nie ciążyły. Po przemarszu musieli kilka godzin stać po szyję w wodzie w pobliskim stawie. 15 z 3200 osób - nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale nie potrafię sobie też wyobrazić tego, co działo się w rodzinie, która walczyła w mundurach niemieckich.

Piotr - Dla niego wojna zaczęła się od wezwania do przedstawicielstwa Urzędu Celnego w Zborowskiem, które wtedy znajdowało się przy obecnej ul. Polnej. Miał się stawić 30 sierpnia z dokumentami wojskowymi i wyposażeniem na dwa dni. Na dole dopisano specjalnie: „zabrać ze sobą rower”. Atmosfera musiała być w Zborowskiem bardzo napięta. W sali u Winklera i w domach prywatnych stacjonowało kilkudziesięciu żołnierzy, w obozie na ul. Dolnej też stacjonował jeden oddział. Mówiono wtedy o wielkich manewrach wojskowych, ale 1 września rozpoczęła się II Wojna Światowa. Piotr miał wtedy 27 lat. Po tym wezwaniu pracował lub służył na posterunku celnym koło Częstochowy aż do momentu wezwania do wojska. Służbę wojskową rozpoczął 1 sierpnia 1941. W kwietniu tegoż roku urodziła mu się córka.

Powołanie do wojska dostał stosunkowo późno, prawdopodobnie dlatego, że brat Stefan był już na wojnie. Ponadto rodzina posiadała niewielkie gospodarstwo rolne, a ojciec Franz miał już wtedy 69 lat. Piotr po krótkim przeszkoleniu został skierowany na tzw. front zachodni. Przebywał min. w Paryżu - trochę dłużej w Bordeaux.

Z żoną i córką podczas urlopu.

Z kolegami, gdzieś we Francji - drugi od lewej to Piotr.

Piotr piszący list do domu.

Takie pozdrowienia wysłał z Francji.

Był też w Strasburgu, skąd wysłał kartkę pocztową z pozdrowieniami do swojego brata Franza, który jeszcze w tym czasie pracował na kopalni w Bytomiu.

Jak wynika z zapisów w książeczce wojskowej, w okresie od sierpnia 1941 do kwietnia 1944 był na urlopie dziesięć razy. Po ostatnim urlopie został skierowany do Normandii, gdzie 6 czerwca 1944 przeżył lądowanie aliantów i po kilku dniach w wyniku okrążenia dostał się do amerykańskiej niewoli, ale wojna dla niego jeszcze się nie skończyła. W tym czasie jego brat Paul przebywał w obozie w Buchenwaldzie.

Miałem ten artykuł poświęcić tylko dwóm braciom, ale przygotowując wszystkie materiały postanowiłem dodać coś na temat sytuacji rodzin w Zborowskiem.

Przedstawiając tu los swojej rodziny muszę podkreślić, że w innych wcale nie było lepiej, a w niektórych nawet znacznie gorzej.

Ojcem rodziny był Franz Schwitalla. Spróbuję przedstawić najtrudniejsze zapewne momenty jego życia. Do Pawła i Piotra wrócę później.

1. 6 października 1937 - umiera nagle, przewracając się na podwórku żona Krystyna z domu Vitzik z Pawełek.

2. 9 września 1939 - zostaje aresztowany najstarszy syn Paul i osadzony w Buchenwaldzie za działalność powstańczą.

3. 7 czerwiec 1940 - syn Stefan dostaje powołanie do armii i skierowanie na front wschodni. Co to oznaczało, już wtedy wszyscy wiedzieli. Jako pierwszy w rodzinie dostał wezwanie, prawdopodobnie dlatego, że był jeszcze kawalerem.

4. 1 sierpień 1941 - syn Piotr dostaje powołanie do armii.

5. Prawdopodobnie początek 1942 - syn Franz dostaje powołanie do armi. Podobno został zabrany prosto z kopalni, na której pracował.

6. 22 wrzesień 1942 - po ciężkich walkach w południowch rejonach jeziora Ładoga ginie od wybuchu granatu syn Stefan. Ojciec dostaje stosowne zawiadomienie i książeczkę wojskową syna.

Do korespondencji zostało również dołączone zdjęcie jego grobu.

7. 23 listopad 1943 - zięć Józef ginie na froncie wschodnim, zostawiając żonę z trójką dzieci.

8. wrzesień 1944 - wiadomość o synu Piotrze: żona Klara otrzymuje zawiadomienie, że jej mąż znajduje się w amerykańskiej niewoli.

9. koniec 1944 - zięć Alfons dostał się do niewoli sowieckiej na froncie wschodnim; potwierdzenie, że zmarł 9 maja 1946 roku, rodzina otrzymała dopiero 10 maja 1954 roku - zostawił żonę i dwóch synów.

10. koniec 1944 - żona syna Franza dostaje powiadomienie o śmierci męża - zostaje z dwójką dzieci.

11. 20 stycznia 1945 - na Zborowskie przyszli pierwsi żołnierze sowieccy.

Kilka refleksji na temat tych wydarzeń.

Przejście frontu II wojny światowej nie było najgorsze. Problemy zaczęły się później. Żołnierze przyszli od strony Dryndowego-Kamińskiej ok. godz. 10.00 rano. Konno-pieszy oddział, kilkudziesięcioosobowy wraz z dużą w bardzo opłakanym stanie kuchnią polową przemaszerował przez Górną Wieś i zatrzymał się w okolicach sklepu i szkoły. Następnie część oddziału poszła na Dolną Wieś. Po upewnieniu się, że nie ma żadnych zagrożeń, zawrócili z Dolnej i w godzinach popołudniowych koluma ruszyła w kierunku Ponoszowa. Według relacji jednych nie oddano żadnego strzału, według innych na Dolnej Wsi ukrywało się trzech niemieckich żołnierzy, którzy oddali kilka strzałów do maszerującej w kierunku Ponoszowa kolumny, na co Rosjanie odpowiedzieli pojedyńczym strzałem z granatnika lub moździeża, co spłoszyło tę trójkę i zmusiło do ucieczki.

Następna grupa, kilku- lub kilkunastoosobowa przyszła od strony Pawełek lub Brzozy. Przemaszerowali przez Niedzwiedź i udali się w kierunku Ciasnej, gdzie doszło do sporej potyczki. Po południu nad Zborowskiem przeleciał niemiecki samolot, do którego Sowieci oddali kilka niecelnych zresztą strzałów.

W sumie Rosjanie - nie licząc kilku zarekwirowanych koni, krów i wozów - nie wyrządzili w Zborowskiem żadnych większych szkód. Co było ciekawe i nawiążę do tego jeszcze później: w żadnym gospodarstwie nie zabrali wszystkich koni czy krów. W jednym, na Górnej Wsi zamienili konie zostawiając jednego konia tak wychudzonego i wycieńczonego, że jak wspomina gospodarz, przez pierwsze trzy dni każdego ranka musieli go dzwigać, bo nie był w stanie sam się podnieść.

Jedynym tragicznym wydarzeniem związanym z przejściem wojska sowieckiego było zabranie ze sobą mężczyzn, których Hitler nie powołał z różnych powodów na wojnę. Ten fakt miał miejsce nieco później. Rzekomo ludzie ci byli potrzebni do grzebania zmarłych. Jednemu z nich udało sie uciec podczas załadunku na wagony w Ciasnej. Przemknął się pod kołami wagonu i bardzo powoli, nie wzbudzając zainteresowania pilnujących żołnierzy oddalił się w kierunku lasu. Wszystkich pozostałych zawieziono do Kluczborka i po trzech dniach, po otrzymaniu listy zostali podzieleni . Wyizolowano tych, którzy za czasów Hitlera angażowali się w działalnośc polityczną - z tej grupy nie wrócił nikt. Z pozostałych dwunastu wróciło z powrotem tylko 5-ciu i to w ciężkim stanie. Niektórzy byli kalekami do końca życia.

Kolejne, poważne problemy mieszkańców zaczęły się, gdy Sowieci poszli dalej. Zborowskie stało się złotym El`Dorado dla band rabusi, które powstały w pobliskich miejscowościach za Liswartą. Od początku lutego do końca grudnia (ostatnia ekipa rabusi kradła resztki tego co pozostało w noc poprzedzającą Boże Narodzenie) nie było podobno nocy, by któraś z grup, a było ich kilka, lub pojedyńczy złodzieje nie kręcili się w nocy po Zborowskiem. Mam kilka nagranych relacji mieszkanców Zborowskiego, którzy mieli wówczas po kilkanaście lat. Relacje te pokrywają się wzajemnie, uważam je więc za wiarygodne.

W rodzinie Schwitalla po przejściu frontu został tylko Franz (lat 70), o którym już w tym artykule pisałem, z córką Victorią (lat 29), synową Klarą (lat 30) i niespełna 4-letnią wnuczką. W czasie wojny była u nas służąca Stefka i to ona przyczyniła się do największych strat, ponieważ dokładnie wiedziała, co jest w gospodarstwie i gdzie może być schowane. Przyszła pewnej nocy z bandą rabusi, którzy ukradli niemal wszystko.

Podobna sytuacja była w każdej innej rodzinie. W Zborowskiem nie było mężczyzn mogących stawić czoło złodziejom, bo albo byli jeszcze na wojnie, albo już w jakiejś niewoli. Nie było też żadnych przedstawicieli władz a pierwsi milicjanci, którzy przyszli na Zborowskie, bardzo ściśle współpracowali z rabusiami i dopiero gdy jednego z nich zastrzelono, przyjechał rosyjski komendant z Dobrodzienia i zrobił trochę porządku. W wyniku całej tej skomplikowanej sytuacji doszło do trzech morderstw. Jednej nocy zamordowamo dwóch mężczyzn w jednym gospodarstwie. Nieco później kolejnego w innej rodzinie. Pod koniec roku zaczęli przychodzić mężczyźni z wojny lub niewoli, więc sytuacja zaczęła się trochę stabilizować i poprawiać.

Wracam do historii dwóch braci.

Paweł - Dnia 11 kwietnia 1945r. wojska amerykańskie wyzwoliły obóz jeniecki Buchenwald w Ettersberg. Od dnia 23.04.1945 Paweł przebywał w Amerykańskim Szpitalu Wojskowym. Mężczyzna o przeciętnej budowie ciała i 163 cm wzrostu ważył zaledwie 39 kg. Zapewne wyglądał podobnie jak osoby na zdjęciu. Fotografia pobrana z Wikipedii, a przedstawiająca więźniów Buchenwaldu.

W szpitalu wojskowym był 9 miesięcy, a natępnie do 1 maja 1946 w szpitalu w Amberg leczony był z wielu chorób nabytych w obozie. Zwolnienie ze szpitala, z wagą ciała 63 kg, czyli prawie w normie potwierdza ten dokument.

W latach 60-dziesiątych Paweł starając się o odszkodowanie napisał list do Czerwonego Krzyża i otrzymał odpowiedz potwierdzającą te wydarzenia.

Kopia orginału

Tłumaczenie

Do domu wrócił na przełomie kwietnia i maja 1946 roku. Po wypisaniu ze szpitala odcinek drogi z Amberg do Karlove Vary (ok. 150 km.) z braku innego transportu przeszedł pieszo, by póżniej pociągiem dostać się do Dziedzic, co potwierdzają kolejne dokumenty zachowane w rodzinie.

Jak wynika z tego zaświadczenia, powroty do domu nie były wcale sprawą łatwą i prostą, chociaż fakt otrzymania dorażnej zapomogi pozwala nieco zmienić ten pogląd. Można by sobie zadać pytanie, ile wtedy było warte sto złotych, co można było wtedy za to kupić?

W tym okresie Paweł napisał list do swojej siostry mieszkającej z mężem i dziecmi na północy Niemiec w miasteczku Fasberg. To wielkie szczęście, że przetrwał on do naszych czasów, bo dziś doskonale potwierdza wydarzenia tamtego okresu.

Jak zwykle na moją prośbę tłumaczenia dokonał mój przyjaciel "AWY".

Nikiszowiec, dnia 11.V.47

Kochana Siostro, Szwagrze i Dzieci!

Szczęść Boże ! Kochani wasz list otrzymaliśmy i cieszyliśmy się bardzo, że spotkaliśmy się listownie po latach. Jak już wam Paula powiedziała, byłem prawie 6-lat w K.Z Buchenwald. Ten czas był bardzo ciężki, kiedy tam byłem. Tego z pewnością nie jesteście w stanie pojąć.

Z 3200 osób z Górnego-Śląska i Poznańskiego, pozostało nas tylko 15-stu, wszyscy inni nie przeżyli. Po tym jak zostałem przez Amerykanską Armię wyzwolony, ważyłem 39 kg i zostałem natychmiast przewieziony do Szpitala. Byłem 3/4 roku w łóżku. Opieka była bardzo dobra. Byłem i leczyłem się w Amberg 14 miesiecy. Ta kuracja dobrze mi służyła. Kiedy wróciłem do domu podjąłem pracę, miałem jeszcze trochę dolegliwości, które się nie pogarszały, ale teraz czuję się lepiej jak wcześniej. Mam ładne służbowe mieszkanie z wszystkimi wygodami. Otrzymuję bezpłatnie węgiel w wysokości 8-ton na rok. Gdy wróciłem w domu, od razu odwiedziłem mojego starego ojca, on mnie nie poznał. Warunki życiowe w Zborowskim, są bardzo ciężkie, głównie ze względu na brak pracy. Jak u was to wyglada, tego nie wiem, bo dopiero w 1946 r. przyjechałem z Bayern /Bawarii/. Tu u nas w Okregu Przemysłowym jest dość pracy.

Standart życia nie jest taki jaki był przed wojną, bo przecież wszystko zastało zniszczone. Będzie trochę trwało, aż będzie wszystko naprawione i mogło nam służyć. Bardzo byśmy się ucieszyli gdyby dało się wszystkich zebrać i spotkać przy jednym stole. W domu czuję się najlepiej, teraz po 1-Maja, jak wszystko kwitnie, - po 8-latach. Przed wojną dużo poruszałem się poza domem, jak twoj mąż droga siostro, ale teraz stałem się domatorem. Gdyby wojny nie bylo miałbym swój dom, a tak przepadły mi wszystkie pieniądze. Ja mogłem z Amberg do Ameryki pojechać, ale z tego zrezygnowałem, bo nie miałbym rodziny. A najlepiej jest między swoimi ludzmi. Podczas pobytu w niewoli i szpitalu, miałem okazję poznać kto jest swój, a kto obcy. Napiszcie mi czy szwagier ma pracę. Przyjdzie czas, kiedy wszyscy się spotkamy w Zborowskiem. Nasz kochany ojciec wygląda dość wypracowany. Pracował dużo i ciężko w swoim życiu. Pauline miała też ciężko w życiu, ale to tylko może prowadzić do szczęśliwych przyszłych dni.
Dotychczas często chorowałem i nie mogłem pisać, ale się poprawiło, to będę do was częściej pisał. Pozdrawiają was wszystkich serdecznie Paul, Pauline, Hela, Rafael i Annemarie.

Proszę wybaczyć, że tak długo nie odpisywałem.

Po powrocie Paul zaangażował się w działalność ZBOWID. Dnia 8 pażdziernika 1946 ówczesny Minister Obrony narodowej Michał Żymierski odznaczył Paula Śląskim Krzyżem Powstańczym, a 22 lipca 1964 roku został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

Piotr - 6 czerwca 1944 r. miało miejsce lądowanie w Normandii. Dnia 20 sierpnia 1944 Piotr dostał się do amerykańskiej niewoli, gdzie od razu został skierowany do budowy baraków dla jeńców. Od 04.01.1946 pracował przymusowo w kopalni węgla kamiennego w Belgii w miasteczku Romsee leżącym na południowy wschód od Liege, skąd został zwolniony 01.08.1947. Z tego okresu zachowało się kilka ciekawych dokumentów. W miasteczku Fleron ( tuż obok Romsee) otrzymał świadectwo pracy. Z Fleron pojechał do Brukseli, gdzie otrzymał kolejne zaświadczenie mające ułatwić mu podróż. Bardzo ciekawy jest spis tego, co miał ze sobą: m.in. jedna walizka, 300 papierosów, cztery chusteczki itd. Wszystko można zobaczyć na dokumencie poniżej.

W Dachau otrzymał kolejne ciekawe zaświadczenie, na którym znowu jest spis rzeczy który miał przy sobie.

Miał też przy sobie inny dokument podróżny. Z pieczątek wynika, że był on chyba najważniejszy i dzięki temu można dziś precyzyjnie określić, którędy podróżował. Mając na uwadze, że był to 1947 rok, można powiedzieć, że nie było to proste.

Dnia 30 sierpnia 1947 dotarł do punktu repatriacyjnego w Dziedzicach, o czym mówi to zaświadczenie.

W poniedziałek 1 września 1947 roku zgłosił się do Urzędu Gminy Ciasna. Takie poświadczenie też zachowało się w rodzinie.

Często opowiadał o wydarzeniach, które miały miejsce, gdy pojechał do Urzedu Gminy odebrać dowód osobisty. Ponieważ ówczesne władze na podstawie Dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. o zmianie i ustaleniu imion i nazwisk zmieniły nazwisko Schwitalla na Świtała, Piotr nie odebrał dowodu nie mogąc się pogodzić z taką zmianą. Wieczorem przyjechał do domu milicyjny patrol i go zabrał. Wrócił do domu po kilku dniach w ciężkim stanie, mocno pobity i z dowodem osobistym na nazwisko Piotr Świtała.

Po wojnie nie angażował się w żadną działalność polityczną. Początkowo pracował w gospodarstwie, a od 1950 roku w różnych zakładach pracy. Najdłużej, bo aż do emerytury jako dróżnik przejazdowy PKP na postarunku w Molnej.

Po wojnie bracia spotykali się dosyć regularnie, pomimo różnic ideowych i przejściach okresu II wojny.

Paweł - zmarł 30 listopada 1966 w wieku 67 lat w Katowicach. Na jego pogrzeb przybyła cała rodzina.

Piotr - zmarł 21 stycznia 1996 w wieku 83 lat.

Artykuł ten początkowo chciałem poświęcić tylko dwóm braciom, jednak nie można było pisać o nich nie zahaczając o lokalną i regionalną historię. Wiele z tych wątków zasługuje na osobne artykuły i opracowania. Uważam, że godnym zainteresowania jest okres II wojny i sytuacja zaraz po jej zakończeniu. Mam sporo materiałów na ten temat i dużo interesującej korespondencji wynikającej z prowadzenia tej strony. Wiele osób zajmuje sie tym wycinkiem naszej lokalnej historii i analizą wydarzeń tego okresu. Spróbuję kiedyś wszystko poskładać razem i napisać coś na ten temat.

Witold Segeth

Źródła:

  1. Mapy
    • - wikipedia
    • - mapy.mzk.cz
    • - zbiory własne
  2. Opis Powstań Śląskich wraz z mapką pobrany z strony: http://pl.wikipedia.org/wiki/III_powstanie_śląskie
  3. Tłumaczenia dokumentów - "AWY"
  4. Opracowanie graficzne - SEGETH-NET
  5. Skany dokumentów - zasoby rodzinne
  6. Współpraca - Krystyna Wertel